Pensjonat Vincent w Kazimierzu Dolnym
Pod koniec września tego roku, wybraliśmy się do Kazimierza Dolnego. Planowaliśmy jeden nocleg w Pensjonacie Agnieszka, gdzie już nocowaliśmy w zeszłym roku (opis tej wizyty pojawi się do końca roku). Ze względu na rajd nadwiślański, zabrakło dla nas miejsca. Tak, pojechaliśmy znowu bez żadnej rezerwacji (tutaj wspominam nasz wyjazd nad Polskie morze), z pewnością znajdziemy jakiś nocleg!
Na tej samej ulicy, idąc i wysłuchując mojej ukochanej żony, że trzeba było wcześniej zadzwonić – znajduje się Pensjonat Vincent. Od lat jeździmy do Kazimierza Dolnego, przechodziliśmy koło tego miejsca kilkadziesiąt razy i nigdy nam nie przyszło do głowy by tam wejść i spytać o nocleg. Styl i wysoka jakość pensjonatu … no nie mieścił się w naszym skromnym budżecie noclegowym – if you know what I mean!
Pogoda dopisywała. Piękna złota jesień, niebo bez żadnej chmurki – dygresja – wyjeżdżając z W-wy było pochmurno i padała mżawka więc uznaliśmy, że okulary i czapki z daszkiem nam się nie przydadzą. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy od Puław wypogodziło się a słońce grzało nie miłosiernie. Idąc w kierunku centrum mijamy Vincent-a i nagle żona rzuca hasło, że wchodzimy tutaj zapytać. Na recepcji dostajemy info, że jest ostatni pokój na weekend, z wanną.
Idziemy obejrzeć pokój, jest … (moje odczucie) SUPER, (żony odczucia) elegancki, w sam raz na romantyczny wieczór, przyjemny, pełny relaks z książką w wannie. No dobra, ale ile kosztuje doba? Zgodnie z cennikiem ponad trzysta złotych … yyy … what? Wymiana spojrzeń, chwila namysłu, w pamięci przeliczenie budżetu, decyzja – zostajemy!
Nigdy jeszcze nie nocowaliśmy za taką kwotę, z reguły wystarczała nam ona na cały wypad a tu tylko jedna noc (plus śniadanie). Ustaliliśmy, że przesuniemy inne zakupy tak by nam się ten wyjazd wkomponował w miesięczne wydatki. Tymczasem, ekscytacja pokojem nie opada. Wanna w pokoju, garderoba, przestronna łazienka z wielkim lustrem, wygodne duże łóżko, wielki TV szamszunga i bardzo praktyczny parapet. Zostawiamy manele i idziemy na miasto.
Na temat uroków miasteczka Kazimierz Dolny, nie będziemy się rozpisywać – ten kto był, wie o co chodzi – ten kto jeszcze tam nie pojechał … polecamy z całego serca! Przed wyjściem, zadzwoniłem na recepcje gdyż pokój był zimny, kaloryfery nie były włączone. Po powrocie w pokoju zastaliśmy przyjemne ciepło, po drobnych sprawunkach usiedliśmy przy parapecie i skorzystaliśmy z internetu. Moc sygnału bardzo dobra i stabilna. Zbliżał się koniec dnia i postanowiliśmy, że skorzystamy z wanny 🙂
Na nic zdały się moje próby przekonania żony byśmy razem wzięli kąpiel. Z jednej strony wanna w pokoju nie zapewnia pełnej prywatności, z drugiej jednak strony nie robi się duszno i wszelkie prośby o podanie czegokolwiek nie kończą się krzykiem przez drzwi. Podsumowując, rewelacyjne rozwiązanie, które bardzo nas zaskoczyło, świetne nowe doświadczenie. Wanna jak i osprzęt (włącznie z ciśnieniem wody) bez zarzutu!
W pokoju zastaliśmy dodatkowo karty dań. W środku jest ciekawa pozycja z przekąskami na wieczór. Skorzystaliśmy i za niecałe dziewięć złotych otrzymaliśmy po dziesięciu minutach do pokoju, grzanki z plasterkami szynki parmeńskiej. Przyznaje, oferta jest bardzo ciekawa i zróżnicowana, ale zdecydowanie nie na nasze możliwości.
Następnego dnia, schodząc na śniadanie zahaczyliśmy o … bibliotekę. Wydawało mi się, że będzie tam więcej miejsca na siedzenie i czytanie a był tylko jeden fotel i fakt ogromna ilość książek. Kelner, przedstawił co kuchnia oferuje i po dziesięciu minutach mieliśmy na stoliku nasze zamówienie. Moje danie było wyborne (jajka na boczku), różne rodzaje chleba, dobra kawa, ciepła atmosfera i mimo tego, że było sporo osób, nadzwyczajna cisza panowała.
Po śniadaniu wybraliśmy się w kierunku Mięćmierza, jest tam świetne miejsce z widokiem na zamek w Janowcu, wiatrak i Krowią wyspę. Rozłożyliśmy koc i rozkoszując się widokami oraz piękną pogodą, zaczęło się błogie lenistwo 🙂 . Nie trwało to długo, gdyż co chwila przychodzili turyści i darli japę jaki to piękny widok. Nie rozumiem ich zachowania, widzą że siedzimy na kocu i coś czytamy a i tak słyszeliśmy o wszystkim. Drogi turysto, jeżeli to czytasz, zachowaj umiar w wyrażaniu swych emocji kiedy widzisz, gdy ktoś inny obok czyta!
Doba hotelowa kończy się o jedenastej, nie chcąc tracić dnia zapytaliśmy czy możemy później zdać pokój – nie było z tym, żadnego problemu. Grubo po czternastej oddaliśmy klucze, rozliczyliśmy się by następnie jeszcze przejść się na rynek celem zrobienia zakupów dla rodziny. Na przeciwko studni pod arkadami jest sklep z różnymi rodzajami piwa, wina oraz … krówkami – mniam 🙂 .
Cały wyjazd był imponujący, pogoda, nocleg, jedzenie. Jesienne krajobrazy w Kazimierzu Dolnym, zapadną nam sercach i w pamięci na długie lata.
——–
17.10.2014 – Dopisek.
Znalazłem fantastyczne zdjęcia Pensjonatu Vincent na tym blogu BeTravelicious.blogspot.com – piekielnie polecam!