U MAX-a w Jarnołtówku
Na początku drogi czytelniku, chciałbym odpowiedzieć na Twoje pytanie dlaczego wybraliśmy się do Jarnołtówka a nie na przykład do … Zakopanego, Krynicy-Zdrój czy innego bardziej znanego miejsca. W wyborze naszego noclegu pomogła nam baza obiektów turystycznych PokojeOnline24h.pl. Z drugiej strony na dwa tygodnie przed wyjazdem otrzymaliśmy telefon od właściciela ośrodka MAX p. Adama, który podczas omawiania szczegółów reklamy jego obiektu na naszym portalu, gorąco zachęcał nas do przyjazdu i skorzystania z jego gościny.
Po rozmowie i analizie argumentów, uznaliśmy że kilka dni naszego urlopu spędzimy w Jarnołtówku.
Podróż.
Ze względu na piękną pogodę i nasz samochód bez klimatyzacji, wyruszyliśmy wczesnym rankiem tak, by dotrzeć do celu w południe. Słońce i praktycznie zero chmur, w samochodzie sauna. Dopiero pod Częstochową trafiliśmy na większy zator, jak się okazało po trzech kilometrach korka, powód był banalny … roboty budowlane. Przez część naszej podróży w nawigowaniu na trasie pomagał nam Yanosik. Osobiście jestem przywiązany (jeszcze) do papierowych map. Lepiej się czuję, gdy mogę pogmerać palcem po papierze i ustalić na co jedziemy. Natomiast żona mająca doświadczenie w obsłudze Yanosika, kierowała wyprawą jak zgrabny pilot podczas rajdu. Dotarcie do Jarnołtówka jest dość trudne. Za Opolem, trzeba kluczyć między małymi mieścinami, wąskimi drogami, jedyny plus to brak tirów i piękne widoki. Dojazd do MAX-a jest prosty, w miasteczku można znaleźć znaki kierujące do ośrodka.
Ośrodek wypoczynkowy, pierwsze wrażenie.
Na zdjęciu z lotu ptaka, zamieszczonym na stronie internetowej MAX-a, widać że ośrodek zajmuje sporą powierzchnię, natomiast ogląd całej posesji z poziomu parkingu dopiero robi wrażenie. Recepcja mieści się w nowym budynku, obok którego jest kryty basen. W czasie gdy oczekiwaliśmy na obsługę podszedł do nas p. Adam Maksymów (właściciel firmy) z pytaniem czy może pomóc. Po krótkiej rozmowie wyjaśniającej kim jesteśmy p. Adam oprowadził nas po całym obiekcie. Jak przystało na gospodarza, dowiedzieliśmy się jakie były początki ośrodka, z jakimi sytuacjami się spotykał, jakich trudności budowlanych matka natura mu przysporzyła. Pan Adam wiele uwagi poświęcił omówieniu, kto odwiedzał jego ośrodek. Lista gości jest imponująca, premierzy, ministrowie, aktorzy, kabareciarze oraz … znani scenarzyści. Zastanawiało nas, dlaczego przyjeżdżają takie znakomitości życia publicznego, kiedy to nie jest hotel pięciogwiazdkowy. Myślę, że sielska atmosfera, pozytywna energia, zdrowe jedzenie i wspaniała okolica mogą być tymi argumentami, które przyciągają takie osoby.
Otrzymaliśmy pokój w starszej części ośrodka. Pokój z obszerną łazienką. Dwa oddzielne łóżka, bardzo wygodne oraz rozkładana kanapa/narożnik na popołudniową siestę 😉
Mieliśmy do dyspozycji telewizor, tutaj przyznam oferta programowa to tylko kilka kanałów, z których dwa przestały działać w trakcie naszego pobytu. Dostępne jest WiFi, w miejscu gdzie był nasz pokój jakość sygnału była marna. Chodziliśmy do recepcji „na internet”. Inne drobne usterki, zgłosiliśmy i zostały migiem naprawione. W nocy zaskoczyła nas panująca cisza, mimo że w ośrodku było bardzo dużo osób włącznie z dziećmi.
Co można robić kiedy leniuchem nie jesteś?
W ośrodku MAX jest do dyspozycji kryty basen, gdzie woda nie jest chlorowana. Siłownia składającą się z urządzeń masujących, steperów oraz rowerków, a także terenu zielonego, trampoliny oraz huśtawek dla dzieci. Na ternie ośrodka jest zadaszone miejsce na grilla lub ognisko.
Listę okolicznych miejsc do zwiedzania można pobrać z głównej strony www MAX-a (www.maxjar.pl). My dotarliśmy między innymi tutaj:
– tama w Jarnołtówku,
– miasteczka Jesenniki i Zlate Hory po stronie Czeskiej,
– miasto Złoty Stok (kopalnia i park linowy),
– miasto Głuchołazy i Nysa.
Najbliższy punkt Poczty Polskiej jest dopiero w Głuchołazach, pamiętajcie, że na rynku są parkometry i często strefę parkowania patroluje straż miejska plus dziwni panowie z napisem służba parkingowa. Nam się ledwo udało kupić bilet a już kilka metrów od nas wyrósł strażnik, kiedy zobaczył że mam bilet w dłoni … jego mina bezcenna, tak jak by mu się właśnie duża ryba urwała z żyłki 🙂
W Głuchołazach zostało otwarte kąpielisko miejskie. W związku z tym, że dojazd do niego nie został na czas wybudowany, panował tam totalny plac budowy, brakowało oznaczeń i tylko przez przypadek udało nam się namierzyć to miejsce, gdyż znajduje się ono na tyłach budynków, które stoją przy ulicy. Polecamy, bilet wstępu 5 zł. Inny basen znajduje się w Pokrzywnej, tam również prace budowlane na ukończeniu, bilet wstępu 24 zł. (normalny). Na terenie znajduje się Park Linowy ze swoją ofertą, za którą trzeba oddzielnie płacić. Średnio ekonomicznie to wychodzi, bo mogli wprowadzić ogólny bilet na wszystkie atrakcje. Na obydwa wodne obiekty można śmiało zabrać dzieci.
Kopalnia złota w Złotym Stoku – polecamy pojechać tam na cały dzień, plus wykupcie sobie opcję spływu. Duża dawka ciekawych informacji, zadawajcie pytania przewodnikom. Po kilku moich pytaniach doszedłem do wniosku, że nie ma pytania, którego by już nie dostali, odpowiedzi leciały jak z rękawa. UWAGA! Obowiązkowo polar i/lub ciepły sweter ze sobą do kopalni, długie spodnie opcjonalnie. Przejazd lokalnym pendolino to nie zapomniane wrażenie.
Gdzie można zjeść?
W trakcie pobytu wykupiliśmy tylko śniadania, z opcji obiadu nie skorzystaliśmy, gdyż będąc w terenie mielibyśmy ograniczony czas na wycieczki. Śniadania dobre, warzywa i wędliny świeże. Dla dzieciaków płatki plus mleko, dostępne również parówki. Kilka rodzajów chleba oraz rogali za którymi żona przepadała. Mi bardzo posmakował lokalny biały ser z dodatkiem szczypiorku.
Prawie po sąsiedzku, znajduje się pizzeria „Włoski smak”, byliśmy tam tylko raz. Jak ktoś lubi tradycyjne włoskie dania, to znajdzie tam coś dla siebie. Nam średnio smakowało.
Na drodze do Głuchołazów znajduje się Zajazd „Zagroda”. Bardzo dobre jedzenie, dzień był upalny, a w środku zastaliśmy przyjemny chłód, lokal nie jest klimatyzowany. W głównej sali jest kamienny kominek, ciekawe jak tam jest gdy za oknem śnieg, a w środku drwa się palą.
W Głuchołazach skorzystaliśmy z lokalu „Pizzeria Pod Wieżą”. Chcieliśmy zamówić dużą pizzę, na co obsługa z pytaniem w oczach czy jesteśmy pewni że ją zjemy? Stanęło na średniej, z której zostały nam dwa kawałki. Bardzo dobrze wypieczona, dobre ciasto, świeże składniki i niskie ceny. Polecamy!
Czy warto wybrać się w ten rejon Polski?
Zdecydowanie TAK!!! Ośrodek MAX zapewni spokojny pobyt i dobrą atmosferę. Wieczorem po całodziennych wyprawach można zrelaksować się w basenie, sen po takim dniu szybko przychodzi, a ciało nabierze energii na kolejny dzień przygód.
Chcielibyśmy gorąco podziękować gospodarzowi p. Adamowi, za czas który nam poświęcił i który swoimi opowieściami oraz doskonałą wiedzą z zakresu „gdzie warto pojechać?” nakierował nas na konkretne wartościowe miejsca.
Więcej zdjęć? Zapraszamy na nasz profil na FB.
Ja również mam bardzo dobre wspomnienia z pobytu w Maxie 🙂 i lubię tam wracać.
Natomiast w recenzji zabrakło mi wielu atrakcji w pobliżu: przede wszystkim Biskupia Kopa! Jak można być w górach opawskich i o tym nie wspomnieć?
Jeśli chodzi o jedzenie… okolica słynie z pstrągowni.. Jest ich klika w Pokrzywnej i Moszczance.
Warto również odwiedzić piękne sanktuarium w lesie w Prudniku, gdzie więziony był Wyszyński 🙂
Marto,
Nie byliśmy w tym miejscu to nie wspomnieliśmy 🙁 a do wędzarni jeszcze wpadniemy, przy okazji! 🙂